Nie wiem czy wiesz, ale na blogu sklepu Zielone Koty trwa (no dobra – dziś się kończy, jest mało czasu już) wyzwanie o wdzięcznej nazwie „Ocalić od zapomnienia”. Bardzo dobrze się złożyło, bo ja akurat bardzo lubię ocalać. Od zapomnienia i nie tylko. Trochę lubię być takim superbohaterem i czynić dobro. Któż nie lubi?
No. Więc tym razem ocaliłam stary pędzel przed niechybnym zapomnieniem w czeluściach śmietnika. Pędzel nie był przypadkowy ani trochę – sama własnoręcznie go wybrałam w markecie budowlanym, potem spędziliśmy z nim pół dnia bardzo kreaturtywnie tworząc na ścianie mieszkania (które było wtedy tylko pustymi ścianami – taką kompletnie białą kartką) beton strukturalny. Ależ to było ekscytujące! Ależ fajna to zabawa! i Ależ lubię ten efekt!
Do tworzenia betony strukturalnego używa się różnych pac i takich tam, ale pędzle też są potrzebne – bo to i zagruntować trzeba i polakierować potem, żeby się nie brudziło. Mówię Ci – nie ma to jak własnoręcznie coś zrobić w chałupie. I to jeszcze na dużym formacie. No duma jest!
Zatem – postanowiłam ocalić ten jakże historyczny pędzel. Ma rączkę z dziurką, dzięki której można go po prostu powiesić na ścianie. od razu miałam na niego pomysł. Cóż – przerobienie starego pędzla nie jest jakąś super oryginalną sprawą. Jasne, że takie prace w necie były, są i będą. Ale – to jest mój pędzel. ten właśnie! Ten tutaj pierwszy (i hmmm… ostatni, bo nie było nic, czyli nie było też wody, żeby go umyć) raz użyty.
A jeszcze w całym tym zabieganiu ostatnich miesięcy nie było łatwo, ale się spięłam bardzo i nagrałam filmik z tego ocalania. Czasem wychodzę nazbyt poza kadr (nowy aparat, jeszcze nie do końca ogarniam), obróbka zajęła mi ponad miesiąc (bo przeprowadzka i w ogóle), a w nowym miejscu jeszcze szukam dobrego miejsca do dogrywania mojego gadania, bo albo jest za głośno, albo echo, no ale jest, powstał! Cieszę się.
[post powstał przy współpracy ze sklepami Zielone Koty i Decoratorium]
I jeszcze fotki oczywiście: