Wieczór na planecie Miłość

planeta

Czy Ty również masz tak, że taki październik, co w zasadzie wygląda jak listopad, a nastąpił praktycznie zaraz jakby po czerwcu, totalnie wyłącza Ci prąd?
Mnie trochę tak.

Miotam się...

Najchętniej bym spała, jadła, leżała pod kocykiem i generalnie trwała tylko w trybie stand-by… optymalnie tak gdzieś pewnie do marca – z ewentualną małą przerwą na końcówkę grudnia. Zapadnięcie w sen zimowy wydaje mi się nader kuszącą propozycją i jedynie obowiązki związane z pracą mnie przed tym powstrzymują. Pogoda mnie nie rozpieszcza, wciąż jest mi albo za zimno, albo za gorąco; nie przepadam za grubymi swetrami i warstwowym ubieraniem. Męczą mnie czapki i szaliki i zmiany temperatur przy wchodzeniu do sklepów czy środków komunikacji miejskiej. Zdecydowanie moim żywiołem są gołe nogi, balerinki i letnie sukienki.
Zdążyłam już tej jesieni rozchorować się paskudnie i wciąż jeszcze nie doszłam do siebie. Więc tak. Przesilenie jesienne na maksa i pragnę tylko leżeć w ciepełku i zużywać jak najmniej energii. Czytaj dalej „Wieczór na planecie Miłość”

Obrazek