#happy – LO

Czy zastanawiasz się czasem ile „przydasiów” (na przykład takich różnych skrawków, kawałków, drobiazgów, których szkoda wyrzucić, bo przecież może kiedyś „przyda się”) ma scraperka po 10 latach takiego hobby?
Jasne – nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ktoś może mieć więcej, ktoś mniej. Każdy ma inne warunki mieszkaniowe, inne potrzeby, inny gust. Ja powiem tak – w moim przypadku jest tego DUŻO. Bardzo dużo. Za dużo! Zabawne też, jak przez lata zmienia się gust, zmieniają potrzeby, zmieniają kierunki, w których pragniemy iść. Refleksji na ten temat mam wiele (najważniejsza jest taka, że naprawdę nie warto kupować wszystkich nowości i wbrew pozorom akurat tej zasady trzymam się już od kilku lat…), ale przede wszystkim wiele pracy. W ostatnich tygodniach musiałam ten cały mój rękodzielniczy majdan spakować w wiele wiele pudeł i przeprowadzić. I to dopiero jest wyzwanie. Nie ciuchy, nie buty, nie kosmetyki. Te segreguję dość łatwo, sprawnie i bez większych sentymentów.
Ale ten scrapowy dobytek… olaboga! Powiem tak – większość stoi nadal w kartonach, a ja próbuję pomalutku je rozpakowywać, starając się wprowadzić jednocześnie jakiś ład i porządek. Zakładam całkiem poważnie, że co najmniej połowa z tych rzeczy jest mi całkowicie zbędna. Ale też są rzeczy, które spakowałam tak, że teraz nie mogę ich znaleźć i to jest dopiero wyzwanie, bo co jak co – ale że zaginęło mi całe pudełko z tuszami, to jest nieco dramatyczna sprawa (choć i tu mam pewną dygresję – owszem posiadam całe niemałe pudełko tuszów. Na dobrą sprawę jednak mogą dla mnie istnieć trzy – czarny StazOn, brązowy Distress i przezroczysty do embossingu).
Ale – do brzegu. Siadłam sobie ostatnio w biuro-arcie (to taki pokój, który łączy funkcję biura i pracowni – copyright by Marcin L.) i zapragnęłam zrobić scrapa. Kiedyś była to forma, po którą sięgałam bardzo często. W niektórych latach tworzyłam kilkadziesiąt scrapów rocznie. Ostatniego scrapa zaś stworzyłam… hmmm… chyba jakiś rok temu?
Z tym większym zapałem, ale też namaszczeniem siadłam do pracy.
A z efektów jestem bardzo zadowolona!

Praca powstała w ramach gościnnej współpracy z Agaterią, a na początku czerwca zapraszam do Gdańska na warsztaty w Zielonych Kotach, gdzie będziemy tworzyć podobne prace (info na końcu notki).

Wykorzystałam tu zdjęcie z marcowego urlopu – cudowne wspomnienie, rewelacyjny czas!
Mój layout umieściłam na blejtramie – tworząc dzięki temu ramkę gotową do postawienia, zawieszenia, ozdoby. Chciałam mieć coś nowego, własnego i wyjątkowego do ozdobienia mojego nowego twórczego kącika. To taki mały sprytny patent, jeśli jesteś jedną z tych osób, które „nie wiedzą, co robić ze scrapami”. Wieszać! Podziwiać! Cieszyć się nimi! Uśmiechać się do nich jak najczęściej!
Zapraszam na wspólne scrapowanie do Gdańska:

#happy – LO