Tegoroczne lato mnie nie rozpieszcza.
Pogoda na przykład była piękna, gdy miałam inne sprawy na głowie i kompletny brak czasu na relaks, spacery, czy wygrzewanie się na balkonie. Balkon zresztą długo stał pusty, bo liczne nieobecności w domu nie sprzyjały jego pielęgnowaniu. Teraz – gdy już jest niby nieco spokojniej, pogoda nie zachęca, choć przyznaję – kwiatki posadziłam i z przyjemnością patrzę, jak się rozrastają (I bardzo się staram udawać, że nie widzę, że posadziłam je za ciasno i przydałoby się więcej doniczek. Stosujemy bowiem metodę kompromisu, co w tym przypadku oznacza godzenie upodobania do minimalizmu i eklektycznej mnogości w jedno. Efektem są na przykład nieliczne doniczki, za to z bogatym wnętrzem. O!).
Kwiatki to w ogóle osobny temat w moim życiu – przez wiele lat nie hodowałam ich wcale. Teraz mam całkiem sporo, ale raczej gustuję w niewielkich (wąskie parapety, specyficzny układ mieszkania i północno-wschodnia ekspozycja to warunki tylko dla wybranej roślinności). Doglądam, pielęgnuję, czytam o nich, sprawdzam. Uczę się na własnych błędach. Dużo im wybaczam… Nie wiem co prawda, co począć z aloesem, który z uroczego maluszka zamienił się w Obcego, który rozrasta się we wszystkich kierunkach i być może któregoś dnia postanowi nas zjeść… Póki co – przymykam oko. Pomyślę o tym jutro.
No właśnie – lato mnie nie rozpieszcza, ale zdarzają się jednak jakieś takie małe chwile letniej beztroski. Odnotować należy na przykład, że w ostatni weekend szukałam wyjścia z labiryntu w polu kukurydzy, a potem zrywałam sobie różne małe kwiatki i trawki, które następnie zasuszyłam. To są czynności, które naprawdę nie zdarzają mi się często. W sensie, że prawie nigdy. Choć na zrywanie kwiatków ochota mi rośnie. Mam bowiem na nie pomysł artystyczny.
Wczoraj natomiast odbyłam spacer w deszczu. I nic to, że przymusowy i krótki. Gdzieś tam w głowie zaczaiła się na chwilę taka beztroska i jakieś takie miłe deszczowe uczucie sprzed lat.
A w ogóle , to cholernie zmęczona jestem.
Odliczam dni do mini urlopu (7!).
I niezmiennie mam nadzieję, że to prawdziwe lato w tym roku dopiero nadejdzie.
A jak u Ciebie?
[Poniższa praca powstała jakiś czas temu i też skupiona jest na kwiatkach. Bardzo pragnęłam czegoś delikatnego, jasnego, ciepłego. Sięgnęłam nawet do trochę zapomnianego pudła z kwiatkami i użyłam takich, co zwykle mi ich szkoda, bo mam tylko po 1 sztuce i przecież szkoda użyć. Tak – wciąż jeszcze miewam takie idiotyczne opory… Całość oczywiście na hdf-kowej bazie od Artistiko]




