Niektórzy z Was pewnie już znają tę historię, jak to nigdy w życiu nie udało mi się zrobić grudniownika / december daily – jak zwał tak zwał. Chodzi generalnie o taki album grudniowy, w którym umieszcza się codziennie coś – że zdjęcia, jakieś przepisy, taka pamiątka z przygotowań do świąt. Próbowałam kilka razy. Nigdy nie doszłam dalej niż do 07.12…
Potem wymyśliłam sobie nieco inną wersję – codziennie jedno grudniowe zdjęcie na instagramie. Robiłam to przez trzy lata – wychodziło i było całkiem miło. Dodatkowo były też różne odpowiednie cytaty pod zdjęciami i piosenka na każdy dzień – powstały z tego nawet playlisty [ 1 | 2 | 3 ], które nadal lubię. Ale w zeszłym roku już odpuściłam. Już nie miałam zapału.
Grudzień jest dla mnie zawsze szczególnym miesiącem. Mniej ze względu na święta, choć doceniam klimat, atmosferę, światełka i miłe chwile z bliskimi. Bardziej ze względu na urodziny! Jak się człowiek rodzi dzień przed Wigilią, to niestety bywa tak, że nie bardzo jest kiedy te urodziny świętować i niewiele osób o nich pamięta. Tym bardziej docenia się tych, co i owszem! I tym bardziej ma się ochotę jakoś sobie ten urodzinowy miesiąc celebrować.
Ale prawda jest taka, że nie miałam w tym roku jakiegoś szczególnego planu. Nie planowałam też żadnych codziennych aktywności związanych z tym celebrowaniem. Aż tu nagle…
Ostatnio opowiadałam już trochę o art journalu, który znów stał mi się bliski. Były to raczej takie chwilowe zrywy – w miarę możliwości i chęci. To się jednak trochę zmieniło w momencie, gdy wzięłam kurs w kursie „Day by day” – skupiającym się przede wszystkim na wyrobieniu sobie nawyku codziennego art journalowania. Muszę tu przy okazji zdradzić, że ja nie jestem najlepsza we wszelkiego rodzaju kursach, wyzwaniach itp. Zwykle oglądam z zainteresowaniem, przyswajam, ale na realizację brakuje mi czasu. Cóż… W tym przypadku bardzo mi zależało, miałam postanowienie i się bardzo postarałam. Troszkę może nawet kosztem innych rzeczy, ale nad tym jeszcze nadal pracuję, żeby znaleźć równowagę. Przez 15 dni kursu (a nawet trochę dłużej, bo zaczęłam się rozkręcać już wcześniej) codziennie robiłam wpis w art journalu. O tym może jeszcze bliżej niedługo opowiem i może coś tam nawet pokażę, ale dziś chciałabym się skupić na tym, co było dalej.
Kurs „Day by day” zakończył się 29.11, ale już 01.12 rozpoczął się darmowy „Kasia’s Advent Calendar 2019” – również prowadzony przez Kasię Avery i również skupiony na codziennym art journalowaniu – przez 24 dni grudnia – aż do świąt. I tak, jak w zeszłym roku oglądałam go z zaciekawieniem, ale absolutnie nie udało mi się go wcielić w życie, tak teraz postanowiłam sobie mocno i działam. Zrobiłam sobie nowy mały albumik i codziennie dodaję nowy wpis. Cóż – na razie 3 dni. I te wpisy są naprawdę proste – żadne tam super hiper wypasione, warstwowe kompozycje. Za to są takie prosto z serca.
Ale zdradzę tylko, że żeby mieć czas na tę chwilę tylko dla siebie, a jednocześnie nie rezygnować z innych aktywności – wstaję godzinę wcześniej. I to jest w moim przypadku poważna sprawa! Zobaczymy, jak mi pójdzie dalej. Trzymajcie kciuki!
