
Wiosna! Wiosna przyszła. Przysięgam – dokładnie tydzień temu wyciągnęłam na nowo z szafy puchówkę, bo padał śnieg… I nagle niepostrzeżenie nie wiadomo kiedy przyszła księżniczka wiosna i wygląda na to, że już zostanie. Mój Gdańsk to na co dzień ścisłe centrum miasta – tu mieszkam, tu pracuję, tu codziennie „potykam się” o turystów. Tym bardziej więc odczuwam tę nagłą zmianę. Ja do tematu podchodzę ostrożnie – jeszcze długaśny sweter na wypadek nagłego ochłodzenia, jeszcze apaszka na moje nadwrażliwe gardło. A tymczasem ludzie mijani na ulicy zachowują się jakby to była pełnia lata. Krótkie rękawki, krótkie spodenki, gołe nogi. Patrzę z podziwem i pewnym niedowierzaniem. Doprawdy – nie do końca umiem się odnaleźć w świecie, w którym jednego dnia jest listopad, a drugiego lipiec…
Ale - dobrze mi z tym. Niech trwa!
A tymczasem – przed weekendem poprowadziłam kolejne warsztaty scrapowe w Gdańsku i było tak cudnie, tak kreatywnie, miło, dziewczyńsko! Uwielbiam moje kurstantki, a najbardziej uwielbiam to, że chcą do mnie wracać. To jest dla mnie naprawdę wspaniała przygoda – wyjście do ludzi, dzielenie się doświadczeniem, wspieranie, przyglądanie się jak pod moim okiem rozkwitają indywidualności i wymienia się dobra energia. Bardzo to lubię!
I cieszę się także, że w tak zwanym międzyczasie nabrałam ochoty także na uczestnictwo w warsztatach innych osób. Właśnie dlatego, że to nie tylko możliwość nauczenia się dodatkowych kilku sztuczek, czy poznania procesu tworzenia kogoś innego, ale także najzwyczajniej w świecie świetna zabawa i dobrze spędzony czas. Tak twórczy relaks w gronie fajnych kreatywnych ludzi odpręża i dodaje energii.

Jakiś czas temu wybrałam się na takie warsztaty do Mirelli, gdzie stworzyłam sobie czarno-miętową skrzyneczkę ozdobioną transferem. Nie będę kłamać – uwielbiam ją! Moje małe mieszkanko coraz bardziej zapełnia się takimi handmade’owymi gadżetami, ale nie są to durnostojki – o nie. Przecież to idealna skrzyneczka na trzymanie w niej małych farbek czy perełek w płynie. Ale przecież równie dobrze może stać w łazience jak przybornik na kosmetyki, albo w kuchni, gdzie można by w niej trzymać przyprawy? Możliwości jest mnóstwo, a mnie najbardziej podoba się to, że jest to gadżet niepowtarzalny. Można oczywiście zrobić coś podobnego, ale nigdy nie będzie dokładnie takie samo.
I to właśnie w rękodziele uwielbiam najbardziej!

