Pisałam już wielokrotnie w różnych miejscach, że ważne są dla mnie emocje. Najważniejsze. Chcę czuć, chcę rozumieć skąd się te uczucia biorą, chcę wiedzieć, co na nie wpływa i jak sobie z nimi radzić. Które pielęgnować, a które wyciszać. Nie chcę ich zamykać kompletnie, udawać, że ich nie ma. Nie lubię sztuczności, gier i ciągłego udawania, że jest super.
Moje życie ma pełną paletę barw i mimo generalnej tendencji do optymizmu – mam we krwi całkiem sporą dozę smutku i melancholii. Od lat pracuję nad tym, żeby nie przejęły kontroli nad moim życiem i muszę powiedzieć, że nawet mi się to udaje.
Cukierkowo słodka ja?
Zdarza się czasem tak, że ktoś mi „zarzuca”, że moje prace są takie nazbyt optymistyczne. Że to takie sztuczne i na pokaz. Że przecież zawsze pojawiają się w nich cukierkowe teksty typu „jesteś zwycięzcą”, „jesteś wyjątkowa”, „celebruj życie”, „ciesz się chwilą”, „oh, jak bardzo bardzo zajebiste jest moje życie”…
No cóż… Nie chodzi tu o sztuczność, czy udawanie. Powiedziałabym, że jest u mnie dość przeciętnie. Moje życie to upadki i wzloty. Lepsze i gorsze chwile. Zwycięstwa i porażki. Zdecydowanie jednak wolę motywować się pozytywnie i mówić sobie „ciesz się, życiem, Anka! doceń to co masz”, niż dołować się byle problemem, albo dołować się tym, jak to inni mają lepiej, a ja zawsze najgorzej. Szkoda mi na to czasu i energii, bo wiem, że to po prostu nigdzie nie prowadzi.
Ale… nie zawsze się udaje. Czasem i mnie dopada złość, zmęczenie, smutek. Czasem i ja miewam czarne wizje i poczucie beznadziei. Zwykle krótko! Ale jednak. I właśnie o tym postanowiłam stworzyć stronę w moim art-journalu. (Przypominam – art-journal, to taki kreatywny „dziennik”, w którym można sobie robić, co się chce. Na przykład bazgrać. Na przykład narysować smutnego klauna, który chyba nawet nie wygląda jak klaun… hmmm.)
Bo art-journal to idealne miejsce, żeby wyrzucić z siebie emocje. Także takie, jak smutek, strach czy zwątpienie.
Kim jest smutny klaun?
Otóż smutny klaun to ja. Czasem.
Właśnie w te dni, kiedy świat zdaje się walić mi na głowę, wszystko jakoś blednie i jakby traci sens. I pojawiają się myśli, że po co to wszystko, że nie dam rady, że po co w ogóle się starać. Smutny klaun ma zerową motywację i wyjątkowe zdolności do utrudniania sobie życia czarnymi wizjami.
Walczę ze smutnym klaunem i uczę się w ogóle go nie słuchać! Mówię mu zwykle „spoko, pomyślę o tym jutro”, bo doskonale wiem, że zwykle „jutro” oznacza nowy dzień, nowe siły i zupełnie nową energię.
A Ty? Miewasz czasem w środku smutnego klauna, czy nie?