Dziś przychodzę do Was z projektem, który powstawał etapami. Zaczęło się od fikuśnych kamieniczek ze SnipArtu – zachwyciły mnie na tyle, że kupiłam całą gromadkę w różnych stylach i rozmiarach. A potem kombinowałam co z nimi zrobić. Projektów pewnie powstanie kilka, ale na pierwszy ogień poszedł shadowbox. Drewnianą głęboką ramkę kupiłam dawno temu w jakimś sklepie z drobiazgami do urządzania domu i dłuuugo czekała na swoją kolej. A ostatnio natrafiłam na nią w jakimś zapomnianym pudle i pomyślałam sobie, że chyba ta kamieniczki powinny się do niej zmieścić.
I tak powstał pomysł na małe zaśnieżone miasteczko. Pora w nim jest raczej wieczorowa – w tle lekko zamglony księżyc. Śniegu napadało, przymroziło (kryształki lodu to mój ukochany produkt do zimowych prac!), ciemno, sennie, przytulnie…






… ale najlepsze zostawiłam na koniec… Zdecydowanie mam w tym roku fazę na światełka i podświetlanie. W Zielonych Kotach możecie kupić światełka led na baterie – są bardzo fajne, bo lampeczki są malutkie i umieszczone na bardzo cienkim druciku. Dzięki temu łatwiej można je schować w różnych projektach. Na przykład w takich kamieniczkach… Oczywiście najlepiej od razu zaplanować sobie dokładnie taki projekt. Ja popełniłam wszystkie możliwe błędy! Najpierw posklejałam kamieniczki nie mając nawet pomysłu, co z nimi zrobię. Pomalowałam je, ozdobiłam i już prawie nawet wkleiłam do środka ramki. Pomysł na podświetlanie przyszedł do mnie z opóźnieniem, co wiązało się z wycinaniem dziur w podłogach kamieniczek, żeby umieścić w nich lampki, potem wycinaniem jeszcze większych dziur, żeby umieścić w środku kalkę w roli okien, bo jednak widoczne kabelki nie wyglądały najpiękniej, a na koniec musiało napadać sporo śniegu, bo jak się ma kamieniczki z dziurawymi podłogami i dużo światła w środku, to nagle zaczynają one świecić od spodu… Heh, no nakombinowałam się tu sporo – ale też dużo nauczyłam! I takie projekty lubię najbardziej!
