Ha! Nie da się ukryć – zaczął się nowy rok. A ten poprzedni nie był łatwy, oj nie… Zaczął się hardcore’owo od problemów ze zdrowiem i tak w sumie sobie już trwał w problemach przerzucając tylko środek ciężkości w różne obszary. Prawda jest taka, że dokopał mi ten rok wyjątkowo mocno i gdzieś tam nawet zaczęły we mnie kiełkować myśli typu „no !@#@!#! i co jeszcze?!”. Problemów ze zdrowiem było mnóstwo, ale też prześladował mnie jakiś taki durny pech – wakacji było mało, a jak coś miałam zaplanowane, to albo strajk linii lotniczych, albo przechorowanie połowy wyjazdu w hotelowym łóżku… Były różne plany, które nie wychodziły, były komplikacje na różnych polach, były frustracje, obawy, niepewność i najzwyczajniejszy strach. Zdecydowanie moja cierpliwość i siła były w tym roku wystawiane na wiele prób.
Ale mimo wszystko (a może właśnie dlatego? na przekór?) był to także rok mocno pozytywny – większość problemów udało się rozwiązać, pojawiły się jakieś nowe opcje, nowe możliwości, nowe plany. Były miłe chwile, wzruszenia, dobrzy ludzie. Cudowne wyjazdy we dwoje! Wycofałam się trochę i bardziej skupiałam na wnętrzu, ale dzięki temu mam teraz większą ochotę na otwieranie się na ludzi.
Przede wszystkim sporo się także wydarzyło we mnie, jeśli chodzi o podejście do tworzenia. I choć prawdopodobnie tworzyłam mniej (nie licząc art journala w ostatnich miesiącach roku, bo ten faktycznie stał się nawykiem i już drugi miesiąc wypełniam go sumiennie codziennie!), to dbałam o to, żeby były to prace bardziej wartościowe. Przemyślane, dopieszczane, najczęściej także czasochłonne. W tym roku częściej niż kiedykolwiek wcześniej tworzyłam swoje prace etapami i bardzo mi to pasuje.
Pomyślałam sobie zatem, że skoro nowy rok i wszyscy robią podsumowania, to ja też wybiorę – 12 moich ulubionych prac z zeszłego roku. Niekoniecznie jedną z każdego miesiąca, choć w sumie mniej więcej tak się to układało. Kolejność chronologiczna. Lubię je wszystkie i przede wszystkim, gdy patrzę na nie, to widzę jakąś drogę, jakiś proces, który zachodził we mnie przez cały rok. Dziś bardziej niż kiedykolwiek wiem, co jest dla mnie w tworzeniu ważne i w co chcę wkładać swoją energię, ale także – co mi to daje. To bardzo ważne przemyślenia!
- Mixed-mediowa zawieszka na ścianę. Poszalałam tu z mediami i specjalnie przekopałam kartony w hali garażowej, żeby znaleźć dawno zapomniane mgiełki – kiedyś obowiązkowy element wszystkich moich prac.

2. Minimalistyczne tabliczki. Chwila oddechu od skomplikowanych wielowarstwowych elementów.

3. Albumik z ręcznie robionymi tłami. Bardzo mnie w tym roku ciągnęło do tworzenia swoich własnych papierów – spontanicznych, unikalnych, niepowtarzalnych. Tendencja ta utrzymuje się do dziś, a nawet przybiera na sile.

4. Mixed-mediowy blejtram na pierwszy Polski YouTube Hop. Jego tworzenie sprawiło mi wiele radości i nadal uważam, że jest fajny. A sama zabawa z YouTube Hop była wspaniałą przygodą.

5. Kolejne albumiki i eksperymenty z monoprintingiem. Kolorowe tła zagościły u mnie na dobre, a farby akrylowe zdecydowanie w tym roku stały się najczęściej używanym przeze mnie medium.

6. Ramka z białym królikiem. Uwielbiam go! To jeden z tych projektów tworzonych na raty, dopieszczanych, przemyślanych. Te okulary, które mu ukręciłam z drutu, ten kołnierzyk (kryza?) z tiulu… Nadal jestem dumna z tego projektu.

7. Mini-mono – albumik (w zasadzie to seria albumików, ale tylko ten jeden doczekał się publikacji póki co!) przygotowany pod kątem warsztatów z płytkami żelowymi. Bardzo lubię ten projekt i wiem, że albumików będzie powstawać coraz więcej. Opracowałam sobie własne metody pracy w płytkami, swoje techniki, swoje podejście i zdecydowanie uwielbiam to narzędzie!

8. Okładka mojego art- journala. Sam art-journal nie jest nowy. Mam go już chyba od 3 czy 4 lat, choć przyznaję – przez dłuższy czas z niego nie korzystałam. Natomiast w tym roku wpisy w nim zaczęły pojawiać się regularnie, a ja w końcu dojrzałam do tego, żeby ozdobić okładkę i dodać mu charakteru.

9. No i oczywiście jeden z art-journalowych wpisów. Ten akurat powstał w trakcie spotkania live w mojej grupie na FB i był dla mnie ważny, bo choć stresu było sporo, to też dość porządnie go przemyślałam – zanim zasiadłam do tworzenia. Przygotowałam sobie moodboard, wybrałam kolory i temat i zdecydowanie dostrzegam zalety pracy w taki właśnie sposób.

10. Zardzewiały tag. Kolejna praca stworzona podczas spotkania live. Uwielbiam jego kolory, jego tekstury, jego klimat, jego intensywność. I mam masę miłych wspomnień z czasu jego tworzenia.

11. Jesienna latarenka. Eksperymenty z kolorami, intensywność, tusze alkoholowe, żywica, pojawiają się także naturalne dodatki. Cudownie mi się pracowało nad tym projektem.

12. Zimowo- świąteczna zawieszka w klimacie eko. Kolejny projekt, z którego jestem bardzo dumna i który cieszy mi i oko i duszę. Warstwy, farby nakładane jedna na drugą cienkimi warstwami, dużo dużo naturalnych dodatków. Klimat, który mnie na nowo do siebie przyciągnął.

Dodatkowo poza kategorią – mój powrót do art-journala, listopadowe codzienne tworzenie w journalu w ramach kursu „Day by day”, a potem grudniowy „Advent Calendar”. Ale to chyba temat na osobny post. A może nawet film? Od kilku dni kiełkuje we mnie myśl, że chyba warto o tym opowiedzieć.