Dawno nie pokazywałam żadnego wpisu w art journalu. Głównie dlatego, że nowych wpisów nie było. Podchodzę do tematu dość dowolnie – czasem wpisy powstają jeden po drugim, a czasem kiszę wszystko w sobie, zamykam, chowam, nie pozwalając, by się wymknęło na zewnątrz. Czytaj dalej „Jak pachną emocje?”
Images
Rozedrganie
Ha! Ostatni czas jest jakiś taki mocno kreatywny. Dużo pomysłów, dużo wewnętrznych zmagań, dużo eksperymentów. Masz czasem tak, że czujesz, że choć bywa trudno, to właśnie jest jakiś moment przełomowy? Jakiś taki skok rozwojowy?
Ja czasem tak miewam.
Z jednej strony – nadal gdzieś w środku sobie skrycie marzę o jakimś takim uporządkowaniu. Chciałabym nic nie musieć, nie martwić się zbytnio, siedzieć sobie gdzieś w jakimś wymarzonym przytulnym domku, z wymarzoną czyściutką i przestrzenną pracownią (wyobrażam sobie, że teraz każdy, kto choć trochę kocha mixed-media, parska śmiechem czytając słowo „czyściutką”) rodem prosto z kanałów jutubowych tych amerykańskich scraperek, co mają pracownie zaopatrzone mniej więcej tak, jak małe scrapowe sklepy. Mogłabym sobie wstawać rano, medytować, ćwiczyć jogę w ogrodzie (logicznym jest bowiem, że przytulny domek umiejscowiony byłby raczej w rejonach, do których zima nie dociera), witać się ze słońcem pokłonami, na tarasie spożywać nasiona chia czy inne super trendy wynalazki, a potem z kubkiem pysznej kawy / herbaty / czegokolwiek (chociaż chyba właśnie znów porzuciłam kawę i herbatę. Spożywam za to hektolitry wody z cytryną i imbirem) i w spokoju mogłabym po prostu oddawać się przyjemności tworzenia.
Owszem. Czasem dopada mnie taka wizja i co ciekawe – jeszcze nie porzuciłam całkowicie myśli, że kiedyś się chociaż częściowo spełni. Ba! Myśl ta jest mi dziś bliższa chyba niż kiedykolwiek, choć nadal nie bardzo wiem, jak by się to wszystko miało ułożyć, żebym w tym oddalonym od wszelkiego zimna domku wylądowała…
A tymczasem...
Rzeczywistość dość znacznie odbiega od tych cukierkowych wyobrażeń. Czytaj dalej „Rozedrganie”
Z tęsknoty za latem…
Tęsknię za latem szalenie! Chcę ciepła, słońca, kolorów, zapachów, smaków! Grudzień nie smakuje mi wcale…
I tak mi się zebrało tej tęsknoty, że spontanicznie całkiem musiałam sobie stworzyć soczystego scrapa. Soczystego i wibrującego kolorami!
Ciągnie mnie trochę w tym roku do takich eksperymentów z akwarelami. Jest coś bardzo miłego i satysfakcjonującego w takim tworzeniu tła całkowicie od zera – na białej kartce. Lubię to uczucie planowania, układania kompozycji po kolei. Wszystko tu jest przemyślane, zaplanowane, rozmieszczone z rozmysłem. Mało warstw, mało dodatków, a jednak – dzieje się dużo, prawda? Czytaj dalej „Z tęsknoty za latem…”
23 rzeczy, które chciałabym dostać na urodziny
Cała sprawa zaczyna się od tego, że kilkukrotnie nie umiałam ostatnio odpowiedzieć na pytanie, jaki prezent bym chciała dostać na urodziny. W zasadzie zawsze mam z tym problem! Albo nic sensownego nie przychodzi mi do głowy akurat, albo rzeczy, których pragnę jest za dużo i nie wiem co wybrać. Nie wspominając już o tym, że aspekt finansowy zawsze mnie krępuje i tak naprawdę najbezpieczniej się czuję, gdy te najbardziej wymarzone prezenty kupuję sobie sama.
No tak. Bo grudzień (i bądźmy szczerzy – także jego okolice) to taki czas, kiedy lubię sobie kupić coś fajnego i tłumaczyć sama przed sobą, że to na urodziny… Może Wam się to wydać dziwne, ale musicie pamiętać o tym, że jako dziecko przeżyłam prezentową traumę – wielokrotnie o moich urodzinach zapominano, albo dostawałam jeden wspólny prezent – na urodziny i pod choinkę… Oczywiście nie mówimy tu o prezentach od rodziców – oni akurat zawsze dbali o to, żebym poczuła się wyjątkowo, ale nie zmienia to faktu, że nigdy nie miałam urodzinowych imprez i czułam się zawsze trochę poszkodowana (choć jednocześnie oczywiście na swój sposób wyjątkowa!). Na ten dzień zawsze czekam calutki rok i nie potrafię wyzbyć się tego poczucia, że to najważniejszy dzień w roku. choć zwykle to mega zabiegany okres i nikt nie ma czasu jakoś specjalnie go celebrować. Zawsze jednak ważne jest dla mnie, że te najbliższe osoby znajdują chwilę choćby na to, żeby porozmawiać. Prezenty… są tylko miłym dodatkiem – ludzka pamięć jest najważniejsza.
Ale – pomyślałam sobie, że to dobry moment, żeby zrobić przede wszystkim dla siebie taką prezentową wish-listę. Może zrealizuję ją na przykład w przyszłym roku? Krok po kroku? A może zainspiruję kogoś, kto właśnie się zastanawia nad prezentem dla bliskiej osoby? Czytaj dalej „23 rzeczy, które chciałabym dostać na urodziny”
Zimowe miasteczko
Pierwszy grudnia to już dobry moment na pokazanie zimowo-świątecznej kartki, prawda?
Scrapowy świat zwykle zaczyna produkcję kartek świątecznych wczesną jesienią – zwłaszcza osoby, które robią dużo prac na zamówienie… Ja rzadko robię prace na zamówienie, ale świąteczne kartki akurat mi się zdarza. Ale mimo wszystko zwykle staram się nie zaczynać przygotowań świątecznych przed grudniem.
Ta karteczka jednak powstała jeszcze w listopadzie – w ramach rozgrzewki. A poza tym jest chyba bardziej zimowa niż świąteczna. Czytaj dalej „Zimowe miasteczko”
Warsztaty w Gdańsku!
Wspominałam niedawno, że w listopadzie na warszawskim Art in Town vol. II wystąpię w nowej roli – poprowadzę scrapowo-mediowe warsztaty. Ale! To dopiero początek tej nowej przygody.
Już tydzień później – w sobotę 26.11.2016 r. będzie można mnie spotkać na gościnnym warsztacie w gdańskiej Pracowni RetroDrobiazgi. Większość miejsc jest już zarezerwowana, ale jest szansa na drugą grupę. Jeśli więc mieszkasz w okolicach Trójmiasta i masz ochotę poscrapować pod moim czujnym okiem i nauczyć się mediowych sztuczek, które najczęściej wykorzystuję w swoich pracach – daj znać!
Wieczór na planecie Miłość
Czy Ty również masz tak, że taki październik, co w zasadzie wygląda jak listopad, a nastąpił praktycznie zaraz jakby po czerwcu, totalnie wyłącza Ci prąd?
Mnie trochę tak.
Miotam się...
Najchętniej bym spała, jadła, leżała pod kocykiem i generalnie trwała tylko w trybie stand-by… optymalnie tak gdzieś pewnie do marca – z ewentualną małą przerwą na końcówkę grudnia. Zapadnięcie w sen zimowy wydaje mi się nader kuszącą propozycją i jedynie obowiązki związane z pracą mnie przed tym powstrzymują. Pogoda mnie nie rozpieszcza, wciąż jest mi albo za zimno, albo za gorąco; nie przepadam za grubymi swetrami i warstwowym ubieraniem. Męczą mnie czapki i szaliki i zmiany temperatur przy wchodzeniu do sklepów czy środków komunikacji miejskiej. Zdecydowanie moim żywiołem są gołe nogi, balerinki i letnie sukienki.
Zdążyłam już tej jesieni rozchorować się paskudnie i wciąż jeszcze nie doszłam do siebie. Więc tak. Przesilenie jesienne na maksa i pragnę tylko leżeć w ciepełku i zużywać jak najmniej energii. Czytaj dalej „Wieczór na planecie Miłość”
Zapraszam na warsztaty!
Oj… długa to historia, jak to się stało, że tyle lat scrapuję, a nie organizowałam do tej pory żadnych warsztatów. No może poza kilkoma bardzo wyjątkowymi okazjami. Bez wdawania się w szczegóły i moje przemyślenia na ten temat – dojrzewałam. I dojrzałam… i w związku z powyższym postanowiłam jednak ogarnąć rzeczywistość, czas i przestrzeń i znaleźć chwilę na takie zajęcia, bo myślę, że warto. Mam sporo wiedzy do przekazania i fajnie byłoby się nią podzielić.
Tym samym – premierowo i promocyjnie zapraszam w listopadzie na warsztat „Mixed-media Glamour” na warszawskim Art in Town (stosowne wydarzenie na fejsbuczku znajdziesz tutaj). Będzie bardzo kameralnie (tylko 8 miejsc!), babsko (ale jeśli jesteś facetem, który lubi błyskotki w scrapach, to również gorąco zapraszam!), osobiście, ciepło i z przesłaniem… Bo przesłanie nadal jest dla mnie zawsze najważniejsze.
Pracować będziemy na materiałach moich ulubionych polskich firm:
Szalenie się na te warsztaty cieszę!
A jeśli nie możesz być na Art in Town – ale myślisz, że można by taki warsztat zorganizować u Ciebie w mieście – zapraszam do kontaktu.
ZEN
Kiedy próbuję się skupić; kiedy słucham; kiedy zmuszona jestem siedzieć cicho przez dłuższy czas, a nie mam pod ręką komputera ani telefonu. Kiedy tylko nadarza się okazja. Kiedy mam wolny wieczór i chcę się odciąć, wyciszyć, totalnie pogrążyć w chilloucie.
Wtedy sięgam po doodlowanie.
Czasem są to szlaczki, czasem kwiatki, czasem jakieś bazgrołkowe tła. Od dawien dawna mam jednak słabość do mandali. Temat wraca do mnie co jakiś czas, pochłania, potem odpuszcza. Coś tam sobie rysuję, planuję, chcę więcej… A potem zapominam, albo skupiam się na czymś innym (to jeden z moich większych problemów – pracowy i życiowy multitasking potrafi mnie czasami przygnieść i sprawić, że zapominam, co właściwie chcę robić). Ale z czasem i tak mandalowy zew (ZEN?) to do mnie powraca. Czytaj dalej „ZEN”
Życiowe słodkości
Trochę na przekór sobie postanowiłam, że wrzesień będzie miesiącem bez słodyczy. Zainspirował mnie wrzesień zeszłoroczny, podczas którego ochoczo dołączyłam do identycznego postanowienia mojej (przesłodkiej nawiasem mówiąc) Anity. W praktyce zasady wyglądały tak, że „nie wolno” mi było jeść słodyczy w pojedynkę, ale z kimś na mieście już na przykład tak. Chociażby z grzeczności przecież… Nie wypada nie jeść słodyczy, gdy inni jedzą, prawda? Były też pewne teorie na temat tego, że połowa września, to już taki mały październik, więc można…
Ale do rzeczy...
Generalnie do słodyczy stosunek mam dość luźny. Przez większość swojego dotychczasowego życia uwielbiałam dobre słodycze (co nie znaczy, że wszystkie) i nigdy nie istniało dla mnie pojęcie „za słodki”. To się akurat nieco zmieniło. Jem słodycze oczywiście dużo rzadziej niż kiedyś, ale nadal – jeśli mam na nie ochotę, to staram się z tym jakoś drastycznie nie walczyć. Ale też z drugiej strony staram się nie iść na łatwiznę – mówię sobie na przykład „Spoko. Możesz zjeść tort czekoladowy, jeśli to sprawi Ci przyjemność i naprawdę czujesz, że jest Ci to potrzebne. Ale w takim razie niech to będzie do cholery najlepszy tort czekoladowy, jak uda Ci się znaleźć”. W mniej więcej 3 przypadkach na 5 – okazuje się, że jednak nie chce mi się szukać.
Nieco gorzej wygląda sprawa z lodami. Uwielbiam lody, a w mojej okolicy otworzyły się tego lata co najmniej dwie cudne lodziarnie. Ale – tego września lodów także staram się unikać i na szczęście póki co sztuka ta mi się udaje.